Na jej Instagramie widać luksusowe marki: Prada, Chanel, Proenza Schouler i wiele innych. Jej konto obserwuje już ponad 550 tysięcy fanów. Ma 19 lat, mieszka w LA, jest modelką i piosenkarką.
Do sieci wrzuca swoje stylizacje, inspirujące cytaty, poza tym bywa na imprezach z influencerami i celebrytami. Niby nic nadzwyczajnego, ale jednak… Co wyróżnia jej profil i sprawia, że cieszy się taką popularnością? Wszystko byłoby normalne, gdyby nie fakt, że Miquela Sousa (znana jako @lilmiquela) jest… wirtualna!
Pierwsza wirtualna influencerka
Miquela Sousa to pierwsza influencerka, która jest generowana komputerowo. Wygląda jak postać z Simsów, jednak wydaje się być realna – angażuje się w komentarze fanów, udziela wywiadów, a w najbliższych miesiącach ujawni szczegóły pracy z takimi modowymi gigantami, jak Chanel, Versace czy Fendi. Dziewczyna nie zdradza jednak kim jest, woli opisywać siebie jako artystkę. Jaka jest jednak prawda – tego nie wiadomo, w sieci opinie są różne: może to studentka sztuk wizualnych, a może jednak wytwór firmy, która chciała stworzyć swoją własną bohaterkę. Może doczekamy się rozwiązania w postaci szeroko zakrojonego marketingu viralowego? Nie zmienia to jednak faktu, że postać jest cyfrowa, ma ogromną rzeszę followersów, jest więc influencerką, a to stawia nas w nowej rzeczywistości, a może nawet zapoczątkowuje falę fake postaci, podobnie jak fake newsy. Nie ulega wątpliwości, że to nie będzie pierwszy taki przykład. Tylko jak wirtualni influencerzy wpasują się w świat współpracy z markami i czy te będą zainteresowane taką formą kooperacji? W końcu influencerzy mieli zawsze tą przewagę, że są autentyczni. Czy ktoś nie do końca realny może jednak być autentyczny?
Kiedy rzeczywistość zaciera się ze światem wirtualnym
Miquela została okrzyknięta pierwszą wirtualną influencerką, jednak nie jest to pierwszy przykład zacierania się granic między światem rzeczywistym a wirtualnym. Dzięki technologiom nawet marki premium sięgają po rozwiązania oparte np. o VR (virtual reality) przenosząc nas w sam środek pokazu mody za pomocą specjalnych okularów i kamer 360°.
W 2013 roku marka Louis Viutton zaprojektowała stroje na „trasę koncertową” wirtualnego awatara Hatsune Miku, która pojawiała się na scenie jako hologram.
Znany jest również przykład słuchawek, za pomocą których możemy zmieniać natężenie odgłosów, które nam towarzyszą (np. wyciszać hałasy samochodu, czy płaczącego dziecka.
Chcąc nie chcąc, nasza rzeczywistość zaczyna się zacierać ze światem wirtualnym, a obraz kreowany w serialu „Black Mirror” być może nie jest aż taki odległy (choć często przerażający). Nasuwa się tylko pytanie jak marki wykorzystują tak zmieniające się realia? A w szczególności marki luksusowe, którym zawsze było najdalej do technologii i ryzykownych nowinek ze względu na ryzyko podkopania wizerunku, często tak konsekwentnie budowanego latami.
Artykuł ukazał się na portalu NowyMarketing.pl